Poniższy tekst powstał w odpowiedzi na zaproszenie prof. Andrzeja Tyszczyka do przygotowania stanowiska do dyskusji o literaturoznawstwie z perspektywy młodszych pracowników naukowych.
Obecne literaturoznawstwo ukształtowało swoje paradygmaty w czasach dominacji słowa drukowanego, a następnie wydzieliło z siebie (wraz z innymi naukami humanistycznymi) wszelkie kierunki, które mogły zaktualizować jego przedmiot: medioznawstwo, dziennikarstwo, kulturoznawstwo, wiedzę o teatrze, a niedawno edytorstwo i humanistykę cyfrową.
Tak więc przed obecnym literaturoznawstwem stoją dwie drogi. Obie są logiczne i pomogą uporządkować naukę, niestety mają głęboko różne konsekwencje.
Po pierwsze literaturoznawstwo może pozostać w paradygmacie słowa drukowanego i ograniczyć swoją rolę we współczesnym, multimedialnym świecie do nadzoru nad wąskim (coraz węższym) zakresem działalności wydawniczej, a rolę tą uzupełnić poprzez opiekę nad przekazywaniem tej wiedzy kolejnym pokoleniom poprzez kształcenie kadry polonistycznej.
Po drugie, może na nowo przemyśleć fundujące je obecnie paradygmaty i stać się dziedziną, która obejmuje wszelką kulturę słowa: pisemną i oralną, bezpośrednią i zapośredniczoną przez technologię, użytkową oraz artystyczną.
Być może istnieje też jeszcze jakaś trzecia droga, ale wymaga ona słowa innego niż literaturoznawstwo i zapewne wymaga także nowej propozycji podziału nauk humanistycznych. Nie sądzę, by środowisko naukowe na chwilę obecną było na to gotowe.
W dalszej części tekstu postaram się wyjaśnić swoje rozumowanie, a następnie na koniec zaproponować możliwą drogę rozwiązań.
Wiele wyzwań, cztery kluczowe przyczyny
Istnieje wiele efektów obecnego stanu rzeczy, które dziś obserwujemy, a które pozornie tylko nie mają ze sobą związku. Wymienię tutaj niektóre z nich:
- Dziennikarze i dziennikarki stopniowo coraz mniej miejsca poświęcają literaturze;
- Piszący doktorat z humanistyki cyfrowej, jeśli została ta dziedzina ufundowana w dyscyplinie literaturoznawstwa na danej uczelni muszą odnosić swoje prace do literatury pięknej, choć ich przedmiot badań tego nie wymaga;
- Wielu firmom bardzo trudno jest znaleźć osoby, które w sposób biegły są w stanie pisać teksty użytkowe (między innymi teksty marketingowe, public relations czy użytkowe teksty rozrywkowe);
- Osoby studiujące kierunki humanistyczne już na poziomie studiów zaczynają pracować;
- Wypływające początkowo z publicystyki literaturoznawcze teksty krytyczne przeładowane są żargonem teoretycznym;
- wiele obecnych prac na poziomie magisterskim i wyższym jest odtwórczych i powiela tę samą wiedzę;
- Amatorski ruch recenzencki w sieci i wężej w mediach społecznościowych jest oparty o wrażenia i wspólnotę doświadczeń i nie ma odniesienia do wiedzy literaturoznawczej;
- Dawna rola literaturoznawstwa zmalała, a wraz z nią zmalało finansowanie i prestiż społeczny uprawiania tej dyscypliny naukowej;
- W połączonym przez kulturę cyfrową świecie kwestie kolonialne, różnic kulturowych, nierówności płci czy globalizacji stały się zagadnieniami kluczowymi dla kultury słowa, bo opisują napięcie między kulturą globalną, a kulturami lokalnymi.
W mojej opinii wszystkie opisane zjawiska da się połączyć z czterema przyczynami, spośród których trzy są zewnętrzne w stosunku do literaturoznawstwa, a jedno leży u samych podstaw tej dyscypliny.
- Literaturoznawstwo pozostaje w paradygmacie, który ukształtował się w czasach dominacji prasy drukarskiej (przyczyna wewnętrzna);
- W Polsce panuje obecnie niż demograficzny i w najbliższych latach ogólna liczba osób studiujących (poza studentami międzynarodowymi) będzie bardzo mocno spadać);
- Anglojęzyczny obieg naukowy, który budował podstawy obecnej kultury cyfrowej, jest nastawiony bardzo pragmatycznie i przykłada wielką wagę do praktycznych konsekwencji wszelkiej teorii naukowej;
- Literaturoznawstwa tworzone w różnych językach narodowych działają w dużej mierze oddzielnie, a przez to nie dochodzi do dostatecznie szybkiej wymiany doświadczeń, co tylko pogłębia różnicę w tempie rozwoju kultury cyfrowej i literaturoznawstwa.
Problemy z paradygmatem druku
Zajmijmy się najpierw kwestiami wewnątrz dyscypliny. Przede wszystkim wszelkie kwestia obiegu informacji (którą z takim sukcesem rozwija informatyka) czy konstruowania obiegu literackiego nie są w tej dziedzinie zagadnieniem centralnym. To dlatego, że kluczową jednostką znaczeniową stało się dzieło, a szersze od niego dyskursy stały się jedynie kontekstem. Tymczasem bardzo potrzebujemy dziś teorii obiegu w świecie, gdzie kreatywność jest powszechna, a problemem staje się uwaga i konsumpcja nadmiarowych treści.
W dodatku z literaturoznawstwa wyparowały niemal wszelkie kwestie społeczne (wraz z wydzieleniem dziennikarstwa) i kwestie obiegu technologicznego (wraz z wydzieleniem medioznawstwa). A z kolei kultura powoli usuwa się z profesjonalnej publicystyki wraz z tym odłączeniem. Nawet kwestie oralności i piśmienności, które są kluczowe dla zrozumienia zjawisk takich jak oratura i slam, kultura wideo esejów i mówionego wideo (YouTube czy TikTok) wymagałyby dużo większego zrozumienia wpływu technologii na konstrukcję znaczeń i twórcze strategie retoryczne. Problematyka literaturoznawcza gier wideo, teatru czy filmów także ma w tej chwili albo swoje, niewielkie dziedziny albo też bardzo niską liczbę publikacji i opracowań. Wraz z wydzieleniem edytorstwa czy humanistyki cyfrowej możemy więc stworzyć literaturoznawstwo czyste – oparte na druku i w dużej mierze dziś budujące swoją rolę na historii literatury i pedagogice.
Nie mniej problematyczna jest koncepcja czystej teorii, wypływająca jeszcze ze wzorców arystokratycznej sztuki dla sztuki, która odmawia wartości wszelkim tekstom użytkowym i oddziela je sztuczną granicą od literatury pięknej. Jak bardzo to rozróżnienie jest mylne możemy zobaczyć choćby przyglądając się rozwojowi reportażu czy świata reklamy, które pragmatykę łączą z literacką biegłością.
Wszystko to oddala obecne literaturoznawstwo od obecnej kultury słowa. Nic więc dziwnego, że osoby studiujące obecnie, mimo wszelkich marzeń literackich i naukowych starają się jak najszybciej zdobyć poza studiami zestaw praktycznych umiejętności, które pozwolą im żyć na przyzwoitym poziomie. Dorabianie podczas studiów, wynikające z wielu czynników, to też poszukiwania kluczowych dziś kompetencji, których studia zwyczajnie nie zapewniają.
Literaturoznawstwo nie widzi także swojej sprawczości w kształtowaniu obiegu artystycznego poprzez nagrody i festiwale – wręcz zachęca się studentów do zajmowania zjawiskami historycznymi, domkniętymi, które postrzegane są jako bezpieczniejsze.
Nic więc dziwnego, że literaturoznawstwo ma problem z szerszym finansowaniem czy społecznym prestiżem. Nie daje powodów do uznania jego wartości wśród tak wielu innych dziedzin, których efekty są co najmniej bardziej spektakularne, jeśli nie po prostu większe.
Niż nie daje nadziei
Gdy pracowałem w dziale komunikacji i promocji KUL byłem zadziwiony tym, że nikt nie próbuje na poziomie administracji poradzić sobie z prostym faktem: niż powoduje, że osób studenckich będzie tylko mniej, a więc wszystkie kierunki będą mniejsze.
Sensowny w trakcie wyżu paradygmat selekcji najlepszych nie ma żadnego sensu w czasach niżu. A zbudowana w czasach wyżu kadra jest więcej niż dostateczna do kształcenia tego pomniejszającego się grona. Nie ma w tym układzie żadnego miejsca dla nowej kadry, a to jest olbrzymim problemem dla odnawiania się dyscypliny i przekazywania tradycji.
Jaka obecnie jest średnia wieku pracowników naukowych i naukowo dydaktycznych na kierunkach literaturoznawczych w Polsce? Wszystkie te osoby, które mogłyby zasilić dyscyplinę wychowywały się w kulturze cyfrowej, więc mają wiele cennych intuicji, które w połączeniu z wiedzą i doświadczeniem poprzednich pokoleń mogłyby być bezcenne w odnowie dyscypliny. Jednak obecnie w systemie zwyczajnie nie ma na nich wiele miejsca.
Jedyne obecne rozwiązania, po jakie sięgnęły uczelnie, wiązały się ze studentami międzynarodowymi. Jednak obecny paradygmat narodowy literaturoznawstwa może być tu bardzo dużym problemem, bo stawia te osoby, pozbawione całego kontekstu kulturowego, w bardzo trudnej sytuacji w obecnym programie studiów.
I tu wrócę do praktyk optymalizacyjnych: mniej osób studiujących? Powołajmy więcej kierunków. To sprawia, że wszelkie znawstwa walczą wewnętrzną polityką o ograniczoną i tę samą pulę osób studiujących, kierunki są otwierane i zamykane, a wszystko co osiągamy to zwiększenie niepewności i nieustanna sytuacja kryzysowa, która zmusza do ciągłego ratowania kierunków, specjalizacji i uczelni, jednocześnie niszcząc wszelką współpracę naukową.
Cybernetyka wygrała
Duże modele językowe, wyszukiwarka Google, YouTube, TikTok, Facebook, gry internetowe, multiwersum popkulturowe – wszystkie te zjawiska organizują kulturę słowa mówionego i pisanego oraz czerpią wprost z kompetencji i dziedzictwa kultury słowa. A wiąże się to z niesłychaną wartością finansową, która akumulowana jest przez międzynarodowe przedsiębiorstwa.
W mojej opinii dzieje się to dlatego, że ich fundament leży w pragmatycznym, a nieraz eksploatującym podejściu nauki anglojęzycznej, która wartość teorii postrzega przez możliwości jej wykorzystania w praktyce społecznej.
Przede wszystkim firmy technologiczne widzą olbrzymią wartość w kapitalizowaniu globalnego i lokalnego dziedzictwa kulturowego poprzez obecną konstrukcję prawa autorskiego. Przykład? Powstaje postmodernistyczna książka oparta o wierzenia, mity i legendy zarówno z tej części Europy jak i innych części świata („Wiedźmin”), a następnie poprzez konwergencję mediów jest ona sprzedawana jako kapitał intelektualny i elementy kultury materialnej z zapośredniczeniem kultury fanowskiej.
Informatyka zastąpiła kulturę organizacyjną pisma kulturą systemów informatycznych, przyspieszając konsolidację globalnych rynków obiegu informacji.
Opierając na tym swoim, niekwestionowanym sukcesie, swój społeczny status stała się też podstawą do budowania środowiska mierzalnej kultury naukowej – jej artefaktami są listy czasopism punktowanych, algorytmy finansowania, wszelkiego rodzaju średnie ważone, formularze i metodologie zarządcze, które ostatecznie sprawiają, że uniwersytet włączany jest w obieg biznesowy, mimo że nie był projektowany w tym celu i miał stanowić obieg osobny, który co prawda dostarcza profesjonalistów i profesjonalistek, ale nie jest przedsiębiorstwem.
Efektem punktowania staje się środowisko naukowe oparte o olbrzymią niepewność wszystkich aktorów (czasopism, administracji, naukowczyń, rad, jury), a także presja na drobne optymalizacje. W końcu wszelkie zmiany paradygmatów są bardzo kosztowne i zwiększają niepewność. Choć więc przełomy potrzebują zarówno codziennej, mrówczej pracy jak i możliwości nieudanych eksperymentów, to współpraca konieczna do działania takiego systemu jest regularnie ograniczana. Kultura uniwersytecka jest dziś centralnie zarządzana, a poczucie sprawczości i wspólnoty akademickiej niższe niż kiedykolwiek.
Właściwie wszelkie społeczności twórcze (jak społeczność slamowa, pisma literackie, ruch podcastowy, fandomy) tworzą się dziś poza uniwersytetem, choć wciąż jeszcze opierają się o związki z uniwersytetem i przynajmniej w części są to ruchy studenckie i doktoranckie lub przez takie osoby wsparte.
Na dwa tempa
Podczas gdy oparta o eksploatację kultura zarządzania tworzy dziś globalny rynek idei w informatyce opierając się o język angielski, literaturoznawstwa różnych krajów i regionów świata oparte są o języki narodowe i bardzo słabo połączone ze sobą.
Powoduje to, że wymiana doświadczeń w kulturze cyfrowej (media społecznościowe, społeczności fanowskie, korporacje) dokonuje się kilka rzędów szybciej niż w środowisku naukowym. Efekt jest łatwy do przewidzenia: literaturoznawstwo nie nadąża w aktualizacji i konstruowaniu społeczeństwa poprzez namysł naukowy.
Tymczasem do walki z wywołanym przez gwałtowną globalizację zestawem problemów (teorie spiskowe, dezinformacja, nierówności, radykalizacja, katastrofa klimatyczna) potrzebne jest literaturoznawstwo oparte n sprawczości (tu powołam się na dawne rozpoznania Ewy Domańskiej), ale też potrafiące biegle posługiwać się aparatem krytycznym (postkolonializm, dekonstrukcja, polityczność płci, dialog międzykuqutorowy).
Rekomendacje
Zdaję sobie sprawę, że omawiane tu kwestie mogą być przytłaczające. Jednak za Bruno Latourem możemy powtórzyć, że wszystko co lokalne jest dziś globalne, a wszystko co globalne jest też lokalne. Nie chodzi tu o naprawienie całego zła świata, nie powinniśmy też liczyć na mesjaszy – czy to technologicznych czy artystycznych czy naukowych. Kluczem jest właściwe konstruowanie warunków współpracy.
Oto więc wynikające z opisu sytuacji rekomendacje:
- uznanie literaturoznawstwa jako dziedziny połączonej z innymi znawstwami humanistycznymi i budowanie wspólnej metodologii, która będzie w stanie ująć współczesną konwergencję mediów;
- odejście w literaturoznawstwie od paradygmatu tekstu na rzecz paradygmatu kultury słowa mówionego i pisanego (bezpośredniego lub zapośredniczonego przez wszelkie technologie, do których należy też druk);
- głębsze włączenie teorii obiegów i organizacji kultury słowa i innych kwestii medioznawczych i społecznych w program studiów (mam tu na myśli połączenie kwestii społecznych i technologicznych jak to dzieje się w teorii aktora-sieci);
- czynne zapobieganie fragmentacji dziedziny literaturoznawstwa i dziedzin z niego powstałych i możliwość płynniejszego przepływu osób je studiujących pomiędzy różnymi metodologiami i podejściami, ale też różnymi językami poprzez skonsolidowane kierunki studiów humanistycznych z większymi możliwościami kształtowania fakultetów;
- aktywne konstruowanie obiegu literackiego poprzez współpracę merytoryczną i namysł i nad konstrukcją regulaminów stypendiów, konkursów i programów wsparcia i ściślejszą pracę z ministerstwami edukacji i kultury oraz z instytucjami kulturalnymi i organizującymi życie literackie;
- aktualizacja wymogów na poziomie studiów doktoranckich tak, by prace z dziennikarstwa, humanistyki cyfrowej, edytorstwa, nauk o literaturze czy teatrze mogły swobodnie skupić się na swojej metodologii z możliwością, a nie wymogiem nawiązywania do siebie;
- aktywne włączenie w kierunki studiów kształcenia praktycznego jako części (nie całości) programu studiów i tym samym wzmocnienie osób, które chcą uprawiać humanistykę współcześnie (to w dodatku zapewnia, że humanistyka ma połączenie z obecną kulturą i zapewnia sobie dopływ informacji o organizacji tworzeniu współczesnej kultury słowa z pierwszej ręki);
- wzmocnienie realnej współpracy międzynarodowej w dziedzinie literaturoznawstwa poprzez konferencje międzynarodowe i wspólne projekty naukowe;
- wsparcie dla obiegów alternatywnych i inkubacja wszelkich środowisk twórczych poza paradygmatem zysków i strat i strzeżenie ich potencjału krytycznego w stosunku do obecnej kultury politycznej i władzy.
Zamiast dalszej fragmentaryzacji, wspólnota doświadczeń, zamiast kryteriów i wymogów, budowanie zaufania i współpracy, zamiast optymalizacji sprawczość — to droga dla humanistyki wspólnej czyli po prostu humanistyki współczesnej.
Tekst jest oparty na analizie wykonanej poprzez drzewo logiczne (metoda Current Reality Tree). Notatki z tej analizy można znaleźć tutaj. Drzewo pokazuje połączenia przyczynowo-skutkowe pomiędzy różnymi zjawiskami. Należy je czytać od dołu do góry, poprzez łączenie bloków słowami „jeśli x, to z” lub „jeśli x i y, to z”.
—
Fotografia ilustrująca tekst pochodzi z domeny publicznej: [Czytelnia Biblioteki Ordynacji Krasińskich w Warszawie]; Marcinkowski, Zdzisław (1881-1944). Fotografie (1881-1944)
Źródło: Polona